niedziela, 27 grudnia 2009

Nadrabiam zaległości

Jak już chyba wielokrotnie tu wspominałam, nie lubię robić i obrabiać zdjęć. Aparat też mnie chyba niespecjalnie lubi, bo zdjęcia, które robię, są zazwyczaj marne.
Z tego też powodu nazbierało mi się troszkę prac, które czekały na fotki, bo nie mogłam się do nich zabrać.
Ponieważ zbliża się koniec roku, postanowiłam to trochę uporządkować. Poobrabiałam część starszych zdjęć, zrobiłam troszkę nowych.
Muszę się tu pochwalić, bo nawet kolczyki, jak na moje możliwości, wyszły całkiem nieźle.
Mąż pokazał mi jak ustawić aparat, bo do tej pory wszystko cykałam na"auto".

Na początek zakładka zrobiona jakiś czas temu. Nie doczekała się jeszcze ozdobnej tasiemki, na razie nie mam koncepcji co tam doczepić.







Moja druga w życiu kartka. Nie mam zbyt wielu przydasiów do scrapa, dlatego też jest dość podobna do pierwszej.




Trzy pary kolczyków. Ponieważ zdjęcia wyszły w miarę dobrze, dlatego nie mogłam się oprzeć pokusie i pokazuję ich aż tyle.







I na koniec zawieszka, którą zrobiłam na prezent dla nowego członka rodziny. Do tej pory nie miałam okazji robić prac dla małych dzieci, ta jest pierwsza.



sobota, 26 grudnia 2009

Candy u Nutki

Na blogu Nutki do wygrania jest świetny kalendarz i troszkę różnych scrapowych przydasiów.
Losowanie 31.12.09 .

Słodkie kolczyki

Moja córka lubi biżuterię z motywami spożywczymi. Kiedyś zrobiłam dla niej kolczyki z czekoladkami, pokazywałam je na blogu jakiś czas temu.
Ostatnio powstały te z cukierkami i piernikowymi ludzikami.







poniedziałek, 21 grudnia 2009

Kolczyków ciąg dalszy

Kolejna porcja zeskanowanych kolczyków.





Te poskładała moja córka, a ja je zmontowałam.





Te też są naszym wspólnym dziełem. Chyba już je pokazywałam, ale tu lepiej je widać.



A te dużo ciekawiej wyglądają w uszach.


sobota, 19 grudnia 2009

Moja pierwsza lampa

Na moim poprzednim blogu pisałam o tym, jak bardzo chciałabym zrobić lampę.
Niestety, miałam sporo problemów z wywierceniem dziurki w butelce (właściwie to mąż miał te problemy :) ). Szklarz też nie chciał się podjąć tego zadania.
W końcu mąż dobrał odpowiednie wiertło i stałam się szczęśliwą posiadaczką czterech dziurawych butelek.
Pierwszą podstawę lampki ozdobiłam techniką print room. Nie udało mi się jednak dobrać odpowiedniego abażura, więc butelka stoi odstawiona na półkę i pokrywa się kurzem. Oczywiście jak znajdę abażur, to ją dokończę.
Drugą butelkę postanowiłam ozdobić tak, aby pasowała do posiadanego przeze mnie abażura i w ten sposób powstała moja pierwsza lampka.
Co najważniejsze, lampka działa :)
Być może kiedyś ozdobię dół abażura koronką, ale na razie zostanie tak jak jest.
W rzeczywistości kolor lampki i abażura są bardziej dopasowane, nie jest on taki biały, jak na zdjęciu.

P.S. Po przeczytaniu powyższego wpisu stwierdziłam, że znacznie nadużyłam słowa "abażur".
Niestety nie umiałam znaleźć niczego innego w zastępstwie, bo abażur to przecież nie jest klosz.
Może ktoś zna jakieś inne słowo, którym można nazwać ten przedmiot ?







sobota, 12 grudnia 2009

Kolejne kolczyki

Ponieważ zdjęcia wychodzą mi bardzo marne, dzisiaj znów zeskanowałam trochę kolczyków.




A tutaj można zobaczyć różnicę między zdjęciem a skanem.






I jeszcze te kolczyki decoupage. Przyznacie chyba, że różnica jest spora.
Na skanie widać przód i tył kolczyka.
Jedyną wadą skanów jest to, że zdjęcie wychodzi płasko.
Na zdjęciu z aparatu widać, że brzeg kolczyka jest posrebrzony.




niedziela, 6 grudnia 2009

Jedna bombka

Święta coraz bliżej a ja jak dotąd zrobiłam tylko jedną bombkę. Niestety tak już mam, że decou robię bardzo powoli. Podziwiam wszystkie osoby, które potrafią szybko tworzyć swoje prace.
U mnie lakierowanie trwa czasami nawet dwa miesiące.

Zdjęcia jak zwykle niespecjalne, chociaż mogło być gorzej. Za tło robi druga warstwa serwetki.








Inne bombki się robią. Może do świąt zdążę coś jeszcze wyprodukować. Jak się nie uda, to przecież w przyszłym roku też będą święta :)

Wyróżnienie

Dzisiaj spotkała mnie miła niespodzianka. Od kasiekw otrzymałam wyróżnienie. Bardzo się z niego cieszę, tym bardziej, że wcale się go nie spodziewałam.
Kasiu, dziękuję.




Wprawdzie do wyróżnień dołączony jest regulamin, który mówi ilu osobom i w jaki sposób przekazać dalej wyróżnienie, ale pozwolę go sobie trochę zmodyfikować. Uważam, że taka nagroda ma sprawić przyjemność, a nie stać się nieco uciążliwym obowiązkiem :)
Dlatego wyróżnienia przekazuję jednej osobie, która może je przekazać tylu osobom, ilu będzie miała ochotę :)

A tą osobą jest

Mirabelka

Dzięki niej zaczęłam swoją przygodę z tworzeniem biżuterii a teraz powoli wciągam się w scrapowanie.

środa, 2 grudnia 2009

Moja pierwsza kartka

Bardzo podobają mi się kartki, które scraperki pokazują na swoich blogach. Od dawna nosiłam się z zamiarem zrobienia sobie własnej karteczki, ale jakoś nie mogłam się do tego zabrać. Dopiero na spotkaniu scrapowym u Mirabelki odważyłam się i oto jest.
Wiem, że to nic specjalnego, ale niestety nie posiadam wielu rzeczy potrzebnych do scrapowania. Właściwie to nie miałam prawie nic, oprócz kilku stempli (niektóre pochodzą jeszcze z czasów mojego dzieciństwa), puncherów z Biedronki, kilku koronek i dwóch zestawów kreatywnych, kupionych parę lat temu w Lidlu. Scrapbooking jest bardzo kosztowny, a portfel niestety bardzo chudy :(. Do tego dochodzą jeszcze wydatki na decoupage i półfabrykaty do biżu, które to zresztą i tak ograniczam do minimum.
Na szczęście na zlocie decoupażystek, w którym ostatnio brałam udział, w wymianie mikołajkowej wylosowałam śliczny zestaw zestaw papierów do scrapowania, więc mam nadzieję, że wkrótce powstaną jakieś nowe prace.
Wracając jednak do karteczki, jestem z niej bardzo dumna, bo jest moja.
Dziękuję Mirabelce za to, że poratowała mnie swoimi przydasiami, bez których ta kartka nie mogłaby powstać.




A żeby nie było, że nic nie robię z decou, to pokażę kolejne serduszko. Wymaga jeszcze dopieszczenia w postaci kilku warstw lakieru oraz zawieszki.


piątek, 27 listopada 2009

Julia śpiewa

Od paru lat Julia uczęszcza na zajęcia w studiu piosenki w Młodzieżowym Domu Kultury.
Jej głos nie jest jeszcze z racji wieku do końca ukształtowany i cały czas się uczy, ale uważam nieskromnie i może nieobiektywnie (jak to matka :) ), że efekty są całkiem niezłe. Zdobyła zresztą już trochę nagród w różnych konkursach wokalnych.

A tak śpiewa Julia po angielsku.



A tutaj repertuar polski.

Candy

Na blogu u Jolaska do wygrania wspaniałe przydasie scrapowe. Losowanie 29.11.09

niedziela, 22 listopada 2009

Serca dwa

Bardzo lubię ozdabiać te serduszka. Są one niewielkich rozmiarów i bardzo fajnie wyglądają porozwieszane w różnych zakamarkach domu. Są też miłym drobiazgiem, którym można obdarować przyjaciół. Kształt serca kojarzy mi się z czymś miłym i pewnie dlatego tak chętnie po nie sięgam. Dzisiaj będą dwa, ale w przyszłości będzie ich więcej. Kilka z nich mam aktualnie na warsztacie, a jeszcze wiele surowych czeka na kolejne pomysły.

To serduszko nie ma jeszcze zawieszki. Nie mogę się zdecydować czy dać tu wstążeczkę, czy może zwykły sznurek.



A tu kolejne.


poniedziałek, 16 listopada 2009

Kolejne kolczyki

Jak wskazuje sam tytuł, dzisiaj będą kolejne kolczyki.
Zdjęcia jak zwykle niespecjalne, ale lepszych niestety nie zrobię. I tak starałam się jak mogłam, robiłam próby z lampą i bez lampy, próbowałam coś tam ustawiać w aparacie, ale że się na tym znam jak niedźwiedź na gwiazdach, najlepsze wyszły te z automatu :)









Różowe kółka są na zdjęciu jakieś krzywe, na żywo wygląda to lepiej.






Te kolczyki są wspólnym dziełem Julii i moim. Ona je poskładała, ja zmontowałam do kupy.
Bardzo mi się podobają, bo kryształki pięknie się mienią. Żeby to chociaż trochę zobrazować, wstawiam dwa zdjęcia.




Razem z Julią zrobiłyśmy jeszcze jedną parę z fioletowych kryształków. Jednak zdjęcie się nie udało, więc przy kolejnej sesji spróbuję jeszcze raz je obfocić.

piątek, 13 listopada 2009

Bombka po przejściach

Nareszcie udało mi się zrobić trochę lepsze zdjęcia bombki po przejściach.Trochę lepsze nie oznacza wcale, że one są dobre. Wręcz przeciwnie, modelka wyszła jakaś taka chropowata, co nie ma miejsca w rzeczywistości. Ma na sobie niezliczoną ilość warstw lakieru i pięknie się błyszczy.
A dlaczego jest po przejściach? Oto jej historia.

Jak już wspominałam, miała wisieć na zeszłorocznej choince. Była już prawie gotowa, ale postanowiłam położyć na niej jeszcze krackle dwuskładnikowy. Teraz nie bardzo już pamiętam co się wtedy stało. Krak ładnie popękał, ale chyba coś pochrzaniłam z lakierowaniem sprayem, w każdym razie bombka trafiła pod kran w celu zmycia kraka. Niestety jak zaczęłam zmywać, to zaczął też odłazić lakier, który był pod krakiem i z jednej strony zmył się obrazek..
Postanowiłam uratować motyw z większymi aniołkami, bo strasznie mi się podobał. Ten motyw niby jest dostępny, bo to papier To Do, ale ja miałam miniaturkę, którą dostałam kiedyś w sklepie, jako próbkę tych papierów i w tym rozmiarze aniołki te nie są osiągalne. Ratowałam je więc jak mogłam. Motyw z drugiej strony bombki poszedł na straty, ale ten był do zdobycia, więc nie żałowałam.

Po kąpieli bombka przedstawiała widok żałosny. Z jednej strony obdarta do żywego z drugiej zaś uratowane aniołki pokryte warstwą lakieru, który kończył się poszarpanymi brzegami. Dodam jeszcze, że wystawał chyba z pół milimetra, albo nawet lepiej, ponad powierzchnię.
Mimo tego podjęłam się reanimacji. Domalowałam obdartą farbę, nakleiłam nowy motyw z tyłu bombki i zaczęłam lakierować. Postanowiłam sobie, że polakieruję nawet ze sto razy albo i więcej, choćbym miała lakierować cały rok. Chciałam, żeby zniknął mi wystający brzeg lakieru na uratowanych aniołkach. Niestety, tak zupełnie nie udało się tego ukryć, bo mimo, że w dotyku powierzchnia była gładziutka, to jednak miejsce, gdzie łączy się stary lakier z nowym było trochę widoczne. Porobiłam więc kropki konturówką i ostateczny efekt jest całkiem niezły, bombka wygląda na starą i nawet mi się podoba. Dodam jeszcze, że farbę mieszałam z medium perłowym.

A oto ona, we własnej osobie, chociaż zdjęcia nie oddają jej uroku. Bardzo przepraszam za aranżację całości a właściwie jej brak:) Chyba nigdy nie nauczę się robić dobrych zdjęć i przyzwoicie ich obrabiać.

środa, 11 listopada 2009

Myszki Julii

Na moim blogu pokazuję zazwyczaj swoje prace, ale dzisiaj będzie coś innego.
Pod koniec wakacji do naszego domu przybyły myszki rasowe. Julia od dawna dopytywała się hodowców, czy ktoś ma zwierzaczki na sprzedaż i po dość długich poszukiwaniach w końcu udało się je kupić.

Myszki od razu podbiły serca domowników. Te małe stworzonka dostarczają nam masę radości i zapewniają świetną zabawę. Są to zwierzęta stadne i można naprawdę długo obserwować ich zachowanie. Myszki bardzo różnią się między sobą, nie tylko wyglądem. Każda ma swój charakter i temperament. Yuna jest bardzo spokojna i zrównoważona. Fran płochliwa i leniwa, rzadko wychodzi z domku i niechętnie uczestniczy w szalonych zabawach towarzyszek. Dafne wygląda jak diabeł i jest szybka jak strzała. Emily i Momo chętnie bawią się razem, czasami dołacza do nich Noa.

Naszą ulubienicą jest Momo. Ma białe, dłuższe futerko z satynowym połyskiem. Włoski są lekko pokarbowane i sterczą w różne strony, wygląda to tak, jakby Momo była ciągle rozczochrana.
Jest bardzo ciekawska. Gdy tylko coś się dzieje, ona pierwsza wychodzi z domku i biegnie sprawdzić co to. Razem z Emily uwielbia biegać do góry kołami po górnej pokrywie klatki.
Straszny z niej łakomczuch i do miski zawsze biegnie pierwsza. Lubi ludzi, bardzo chętnie wchodzi na rękę. Obserwując ją dokładnie stwierdziłam, że ta mysz ma mimikę, normalnie widzę jaką ona ma minę. Swoim koleżankom chyba się czymś naraziła, bo ma nadgryzione ucho, ale to dodaje jej uroku. Wygląda jak mały, grubiutki, rozbrykany łobuziak z naiwnym, niezbyt mądry wyrazem pyszczka.
Strasznie się rozpisałam, ale jak tu nie lubić takich uroczych stworzonek ?
Szkoda tylko, że żywot myszki jest taki krótki :(

A oto one:

Czarny diabełek Dafne.



Fran, bardzo płochliwa myszka. Mamy z nią najmniejszy kontakt, ciągle siedzi schowana w domku, ucieka przed naszymi rękami.


Nasza ulubienica Momo. Na zdjęciu nie widać jej rozczochranego futerka, natomiast nadgryzione ucho widać dokładnie.


Noa, Dafne i Emily w domku. Zawsze zadziwia mnie, jak myszy mogą się ścisnąć. W taki mały domek potrafi się ich wpakować nawet pięć.


Fran i Noa.
Wszystkie nasze myszki lubią przytulać się do siebie i chętnie się razem bawią. Zdarzają się oczywiście kłótnie, najczęściej o jakiś smaczny kąsek. Wrzeszczą wtedy jak przekupki na bazarze i wyrywają sobie przysmak z łapek.

O myszkach mogłabym pisać jeszcze długo i pewnie za jakiś czas pokażę tu jakieś nowe zdjęcia.