piątek, 27 listopada 2009

Julia śpiewa

Od paru lat Julia uczęszcza na zajęcia w studiu piosenki w Młodzieżowym Domu Kultury.
Jej głos nie jest jeszcze z racji wieku do końca ukształtowany i cały czas się uczy, ale uważam nieskromnie i może nieobiektywnie (jak to matka :) ), że efekty są całkiem niezłe. Zdobyła zresztą już trochę nagród w różnych konkursach wokalnych.

A tak śpiewa Julia po angielsku.



A tutaj repertuar polski.

Candy

Na blogu u Jolaska do wygrania wspaniałe przydasie scrapowe. Losowanie 29.11.09

niedziela, 22 listopada 2009

Serca dwa

Bardzo lubię ozdabiać te serduszka. Są one niewielkich rozmiarów i bardzo fajnie wyglądają porozwieszane w różnych zakamarkach domu. Są też miłym drobiazgiem, którym można obdarować przyjaciół. Kształt serca kojarzy mi się z czymś miłym i pewnie dlatego tak chętnie po nie sięgam. Dzisiaj będą dwa, ale w przyszłości będzie ich więcej. Kilka z nich mam aktualnie na warsztacie, a jeszcze wiele surowych czeka na kolejne pomysły.

To serduszko nie ma jeszcze zawieszki. Nie mogę się zdecydować czy dać tu wstążeczkę, czy może zwykły sznurek.



A tu kolejne.


poniedziałek, 16 listopada 2009

Kolejne kolczyki

Jak wskazuje sam tytuł, dzisiaj będą kolejne kolczyki.
Zdjęcia jak zwykle niespecjalne, ale lepszych niestety nie zrobię. I tak starałam się jak mogłam, robiłam próby z lampą i bez lampy, próbowałam coś tam ustawiać w aparacie, ale że się na tym znam jak niedźwiedź na gwiazdach, najlepsze wyszły te z automatu :)









Różowe kółka są na zdjęciu jakieś krzywe, na żywo wygląda to lepiej.






Te kolczyki są wspólnym dziełem Julii i moim. Ona je poskładała, ja zmontowałam do kupy.
Bardzo mi się podobają, bo kryształki pięknie się mienią. Żeby to chociaż trochę zobrazować, wstawiam dwa zdjęcia.




Razem z Julią zrobiłyśmy jeszcze jedną parę z fioletowych kryształków. Jednak zdjęcie się nie udało, więc przy kolejnej sesji spróbuję jeszcze raz je obfocić.

piątek, 13 listopada 2009

Bombka po przejściach

Nareszcie udało mi się zrobić trochę lepsze zdjęcia bombki po przejściach.Trochę lepsze nie oznacza wcale, że one są dobre. Wręcz przeciwnie, modelka wyszła jakaś taka chropowata, co nie ma miejsca w rzeczywistości. Ma na sobie niezliczoną ilość warstw lakieru i pięknie się błyszczy.
A dlaczego jest po przejściach? Oto jej historia.

Jak już wspominałam, miała wisieć na zeszłorocznej choince. Była już prawie gotowa, ale postanowiłam położyć na niej jeszcze krackle dwuskładnikowy. Teraz nie bardzo już pamiętam co się wtedy stało. Krak ładnie popękał, ale chyba coś pochrzaniłam z lakierowaniem sprayem, w każdym razie bombka trafiła pod kran w celu zmycia kraka. Niestety jak zaczęłam zmywać, to zaczął też odłazić lakier, który był pod krakiem i z jednej strony zmył się obrazek..
Postanowiłam uratować motyw z większymi aniołkami, bo strasznie mi się podobał. Ten motyw niby jest dostępny, bo to papier To Do, ale ja miałam miniaturkę, którą dostałam kiedyś w sklepie, jako próbkę tych papierów i w tym rozmiarze aniołki te nie są osiągalne. Ratowałam je więc jak mogłam. Motyw z drugiej strony bombki poszedł na straty, ale ten był do zdobycia, więc nie żałowałam.

Po kąpieli bombka przedstawiała widok żałosny. Z jednej strony obdarta do żywego z drugiej zaś uratowane aniołki pokryte warstwą lakieru, który kończył się poszarpanymi brzegami. Dodam jeszcze, że wystawał chyba z pół milimetra, albo nawet lepiej, ponad powierzchnię.
Mimo tego podjęłam się reanimacji. Domalowałam obdartą farbę, nakleiłam nowy motyw z tyłu bombki i zaczęłam lakierować. Postanowiłam sobie, że polakieruję nawet ze sto razy albo i więcej, choćbym miała lakierować cały rok. Chciałam, żeby zniknął mi wystający brzeg lakieru na uratowanych aniołkach. Niestety, tak zupełnie nie udało się tego ukryć, bo mimo, że w dotyku powierzchnia była gładziutka, to jednak miejsce, gdzie łączy się stary lakier z nowym było trochę widoczne. Porobiłam więc kropki konturówką i ostateczny efekt jest całkiem niezły, bombka wygląda na starą i nawet mi się podoba. Dodam jeszcze, że farbę mieszałam z medium perłowym.

A oto ona, we własnej osobie, chociaż zdjęcia nie oddają jej uroku. Bardzo przepraszam za aranżację całości a właściwie jej brak:) Chyba nigdy nie nauczę się robić dobrych zdjęć i przyzwoicie ich obrabiać.

środa, 11 listopada 2009

Myszki Julii

Na moim blogu pokazuję zazwyczaj swoje prace, ale dzisiaj będzie coś innego.
Pod koniec wakacji do naszego domu przybyły myszki rasowe. Julia od dawna dopytywała się hodowców, czy ktoś ma zwierzaczki na sprzedaż i po dość długich poszukiwaniach w końcu udało się je kupić.

Myszki od razu podbiły serca domowników. Te małe stworzonka dostarczają nam masę radości i zapewniają świetną zabawę. Są to zwierzęta stadne i można naprawdę długo obserwować ich zachowanie. Myszki bardzo różnią się między sobą, nie tylko wyglądem. Każda ma swój charakter i temperament. Yuna jest bardzo spokojna i zrównoważona. Fran płochliwa i leniwa, rzadko wychodzi z domku i niechętnie uczestniczy w szalonych zabawach towarzyszek. Dafne wygląda jak diabeł i jest szybka jak strzała. Emily i Momo chętnie bawią się razem, czasami dołacza do nich Noa.

Naszą ulubienicą jest Momo. Ma białe, dłuższe futerko z satynowym połyskiem. Włoski są lekko pokarbowane i sterczą w różne strony, wygląda to tak, jakby Momo była ciągle rozczochrana.
Jest bardzo ciekawska. Gdy tylko coś się dzieje, ona pierwsza wychodzi z domku i biegnie sprawdzić co to. Razem z Emily uwielbia biegać do góry kołami po górnej pokrywie klatki.
Straszny z niej łakomczuch i do miski zawsze biegnie pierwsza. Lubi ludzi, bardzo chętnie wchodzi na rękę. Obserwując ją dokładnie stwierdziłam, że ta mysz ma mimikę, normalnie widzę jaką ona ma minę. Swoim koleżankom chyba się czymś naraziła, bo ma nadgryzione ucho, ale to dodaje jej uroku. Wygląda jak mały, grubiutki, rozbrykany łobuziak z naiwnym, niezbyt mądry wyrazem pyszczka.
Strasznie się rozpisałam, ale jak tu nie lubić takich uroczych stworzonek ?
Szkoda tylko, że żywot myszki jest taki krótki :(

A oto one:

Czarny diabełek Dafne.



Fran, bardzo płochliwa myszka. Mamy z nią najmniejszy kontakt, ciągle siedzi schowana w domku, ucieka przed naszymi rękami.


Nasza ulubienica Momo. Na zdjęciu nie widać jej rozczochranego futerka, natomiast nadgryzione ucho widać dokładnie.


Noa, Dafne i Emily w domku. Zawsze zadziwia mnie, jak myszy mogą się ścisnąć. W taki mały domek potrafi się ich wpakować nawet pięć.


Fran i Noa.
Wszystkie nasze myszki lubią przytulać się do siebie i chętnie się razem bawią. Zdarzają się oczywiście kłótnie, najczęściej o jakiś smaczny kąsek. Wrzeszczą wtedy jak przekupki na bazarze i wyrywają sobie przysmak z łapek.

O myszkach mogłabym pisać jeszcze długo i pewnie za jakiś czas pokażę tu jakieś nowe zdjęcia.

wtorek, 10 listopada 2009

Świąteczny lampion

Miałam dzisiaj napisać o czymś zupełnie innym, a mianowicie o bombce po przejściach.
Zaczęłam ją robić w zeszłym roku przed świętami, ale nieszczęśliwy dla bombki splot okoliczności, nie pozwolił jej wtedy powstać. Skończyłam ją robić chyba na początku wakacji i chciałam ją dziś pokazać. Jednak bombka jest chyba jakaś pechowa, bo zdjęcia wyszły tak fatalnie, że nie nadają się do pokazania. Tak więc jej historię opiszę innym razem, jeśli uda mi się przyzwoicie ją obfotografować. A w zastępstwie będzie świąteczny lampion z papieru ryżowego. Górny brzeg i bok stopki pokryłam folią do złoceń w kolorze czerwonym. Na zdjęciu wygląda to nieszczególnie, ale uwierzcie na słowo, w rzeczywistości jest znacznie lepiej. W ogóle większość moich prac na zdjęciach jest jakaś marniutka. Chciałabym robić lepsze zdjęcia, ale fotografowanie niezbyt mnie pociąga i w tej dziedzinie jestem chyba niewyuczalna.

Na zdjęciach lampion bez świeczki i z zapaloną świeczką. Ostatnie zdjęcie jest niestety nieostre :(





wtorek, 3 listopada 2009

Różowy wieszak

Wreszcie zrobiłam zdjęcia wieszakowi. Powstawał w wakacje, ale wymagał potem wielu warstw lakieru, bo brudnoróżowa farba rozłożyła się jakoś niezbyt równo. Chyba była trochę za gęsta.
Na szczęście lakierowanie załatwiło sprawę i nierówności zniknęły. Na koniec położyłam dwie warstwy werniksu szklącego.
Przepraszam za pogniecione tło, ale chciałam wykorzystać światło dzienne i nie zdążyłam wyprasować płótna.




Wcześnie zapadające ciemności nie sprzyjają pracy. Przy moim stanowisku w kuchni nie mam zbyt dobrego oświetlenia, a i wzrok już nie ten, więc trudno mi wykonać bardziej precyzyjne prace.
Motywy, które wycinam wieczorem, przy świetle dziennym wymagają poprawek, gdyż nie są odpowiednio precyzyjnie powycinane. Podobnie jest z kolczykami, nie widzę wszystkiego dokładnie i kiepsko mi się je robi. Jedynie robótki na drutach idą mi lepiej, bo mam już wprawę i robię częściowo bez patrzenia, w trakcie oglądania telewizji.
Coś tam sobie jednak z decoupageu dłubię i za jakiś czas pewnie pokażę.

niedziela, 1 listopada 2009

Rocznicowe Candy w Urokliwisku Gohy

Z okazji 4-tej rocznicy powstania sklepu internetowego Goha organizuje candy.
Zgłaszać się można do 15 listopada.

Kwiatowy zegar

To mój pierwszy zegar. Powstał w czasie wakacji. Niestety mechanizm, który był w komplecie, okazał się zepsuty.
Niedawno dokupiłam drugi i mogłam dokończyć zegar.




Dostałam wyróżnienie

Od Aleksandry dostałam koleżeńskie wyróżnienie.
Olu, dziękuję :)



A ptaszka przekazuję Kasi i Madziooli .