Wzór tego naszyjnika już dawno wpadł mi w oko. Jest on dość popularny i często pojawia się w sieci. Ma tę zaletę, że można go w różny sposób modyfikować, zmieniając wielkość koralików. W zależności od rodzaju i koloru użytych koralików można uzyskać ciekawe efekty.
Gdy tylko go zobaczyłam, bardzo chciałam upleść sobie ten naszyjnik. Jednak od zamiaru do wykonania minęło sporo czasu. Głównym problemem były koraliki i moja nieumiejętność ich kupowania. Wzór jest koralikożerny, mój budżet bardzo skromny i przy składaniu zamówień zawsze zamawiałam zbyt mało koralików w danym rodzaju.
Bo jak już kiedyś wspominałam, zamawiając chciałam mieć jak najwięcej kolorów i rozmiarów. W rezultacie wszystkiego było za mało i nic ciekawego nie mogłam z tego upleść.
Tym razem składając zamówienie udało mi się utrzymać moją fantazję w ryzach i oto jest rezultat.
Ponieważ to mój pierwszy taki naszyjnik, nie uniknęłam pewnych błędów. Teraz troszkę inaczej rozmieściłabym wzór i użyła trochę więcej większych koralików. Zrobiłabym też naszyjnik nieco dłuższy, bo ten układa się dość blisko szyi a ja mam coś takiego, że nie lubię krótkich ozdób, mam wrażenie, że coś mnie dusi, chociaż to tylko moje subiektywne odczucie.
Z tego samego powodu nie noszę bluzek ani sweterków z dekoltem w łódkę.
Jednak to wszystko, to tylko drobne szczegóły, następnym razem będzie lepiej.
A teraz z dumą prezentuję mój naszyjnik. Oto on.
Zdjęcia niestety takie sobie, ale chciałam szybko pokazać moje dzieło a lepsze zdjęcia wymagałyby dłuższych zmagań z aparatem.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających.
wtorek, 24 maja 2011
piątek, 13 maja 2011
Bransoletka do kompletu
Chyba prawie rok temu zrobiłam sobie komplet, naszyjnik i kolczyki. Teraz postanowiłam dorobić do niego bransoletkę.Technika jest trochę inna, ale wygląda prawie identycznie.
Niestety, bransoletka okazała się dla mnie za duża. Na szczęście pewna Miła Osoba szybko się nią zaopiekowała :) . Aniu, dziękuję .
Teraz muszę zrobić taką bransoletkę dla siebie, tylko zabrakło mi czerwonych kuleczek i muszę gdzieś je wyczaić :)
W poprzednim wpisie chwaliłam się, że wygrałam jeszcze jedno candy. I dziś, mimo, że to piątek 13-tego, spotkała mnie miła niespodzianka. Listonosz przyniósł moją wygraną w candy u Joanki.
Przepiękne kamyki, zegarek do samodzielnego zrobienia, który zawsze chciałam mieć i przepiękny labradoryt, najpiękniejszy, jaki kiedykolwiek miałam w rękach.
Cieszę się strasznie i co jakiś czas oglądam sobie moje nowe kamyki.
Zdjęcie niezbyt dobre, ale chciałam się jak najszybciej podzielić moją radością.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających.
Niestety, bransoletka okazała się dla mnie za duża. Na szczęście pewna Miła Osoba szybko się nią zaopiekowała :) . Aniu, dziękuję .
Teraz muszę zrobić taką bransoletkę dla siebie, tylko zabrakło mi czerwonych kuleczek i muszę gdzieś je wyczaić :)
W poprzednim wpisie chwaliłam się, że wygrałam jeszcze jedno candy. I dziś, mimo, że to piątek 13-tego, spotkała mnie miła niespodzianka. Listonosz przyniósł moją wygraną w candy u Joanki.
Przepiękne kamyki, zegarek do samodzielnego zrobienia, który zawsze chciałam mieć i przepiękny labradoryt, najpiękniejszy, jaki kiedykolwiek miałam w rękach.
Cieszę się strasznie i co jakiś czas oglądam sobie moje nowe kamyki.
Zdjęcie niezbyt dobre, ale chciałam się jak najszybciej podzielić moją radością.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających.
niedziela, 8 maja 2011
Cuda się zdarzają
Wspominałam nie raz na blogu, że nie mam szczęścia w grach losowych i nigdy nic nie wylosowałam. I oto stał się cud. Wygrałam w candy. Cud był tym większy, że wygrałam nawet nie raz, a dwa razy. I żeby było jeszcze ciekawiej do obydwu wygranych candy zapisałam się tego samego dnia :)
I oto przedwczoraj po południu nadeszła jedna z moich nagród, wspaniała włóczka wygrana u Beti. Bardzo się z tej nagrody cieszę, bo mam ostatnio fazę na chusty estońskie, a ta włóczka jest do do tego celu idealna.
Drugie candy wygrałam u Joanki, ale nagrodą się pochwalę, jak do mnie przyjdzie.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy tutaj zaglądają, bardzo dziękuję za komentarze, które jak wiecie, bardzo motywują do dalszej pracy
I oto przedwczoraj po południu nadeszła jedna z moich nagród, wspaniała włóczka wygrana u Beti. Bardzo się z tej nagrody cieszę, bo mam ostatnio fazę na chusty estońskie, a ta włóczka jest do do tego celu idealna.
Drugie candy wygrałam u Joanki, ale nagrodą się pochwalę, jak do mnie przyjdzie.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy tutaj zaglądają, bardzo dziękuję za komentarze, które jak wiecie, bardzo motywują do dalszej pracy
wtorek, 3 maja 2011
Pamiątki z Polski
Parę dni temu razem z córką spotkałyśmy się z naszym znajomym z Japonii. Na pamiątkę otrzymał od nas zakładkę w ludowe wzory i dwa jaja. Jedno prezentowałam już wcześniej (to z kurkami), dzisiaj będzie drugie. Znajomemu prezent się spodobał, był bardzo zainteresowany w jaki sposób robi się takie rzeczy.
Zauważyłam, że Japończycy cenią rękodzieło. Prezent zrobiony własnoręcznie cieszy się u nich dużym uznaniem, chyba właśnie dlatego, że ktoś zadał sobie trud, aby coś samodzielnie dla nich przygotować. Niestety mam wrażenie, że u nas obdarowanie kogoś własnoręcznie wykonanym prezentem nie jest tak docenione, czasami może być uznane wręcz za skąpstwo ( zrobił sam jakieś dziadostwo, bo chciał oszczędzić ). Oczywiście nie wszyscy tak myślą. Rękodzieło potrafią docenić osoby, które same się tym zajmują:)
Trochę się to zaczyna zmieniać i mam nadzieję, że wkrótce i u nas własnoręcznie wykonany prezent będzie najcenniejszy. Tym bardziej, że w naszą pracę wkładamy wiele serca.
Dlatego też bardzo mi było miło, gdy nasz Japończyk powiedział mi, że wieszaczek, który podarowałam mu w czasie jego poprzedniej wizyty, wisi u niego w pokoju i codziennie na niego patrzy :)
A teraz już zdjęcia.
Na początek zakładka. Z jednej strony, tej ciemniejszej polakierowałam ją "touch me". Drugą stronę pokryłam matowym Fluggerem, ponieważ zauważyłam, że zakładki pokryte "touch me" na jasnych kolorach, brudzą się.
A to jajo z dwóch stron. Lakierowałam je werniksem szklącym. Zdjęcie niezbyt dobre, bo robiłam komórką. Baterie w aparacie odmówiły posłuszeństwa, a ja szybko musiałam zrobić zdjęcia.
Zauważyłam, że Japończycy cenią rękodzieło. Prezent zrobiony własnoręcznie cieszy się u nich dużym uznaniem, chyba właśnie dlatego, że ktoś zadał sobie trud, aby coś samodzielnie dla nich przygotować. Niestety mam wrażenie, że u nas obdarowanie kogoś własnoręcznie wykonanym prezentem nie jest tak docenione, czasami może być uznane wręcz za skąpstwo ( zrobił sam jakieś dziadostwo, bo chciał oszczędzić ). Oczywiście nie wszyscy tak myślą. Rękodzieło potrafią docenić osoby, które same się tym zajmują:)
Trochę się to zaczyna zmieniać i mam nadzieję, że wkrótce i u nas własnoręcznie wykonany prezent będzie najcenniejszy. Tym bardziej, że w naszą pracę wkładamy wiele serca.
Dlatego też bardzo mi było miło, gdy nasz Japończyk powiedział mi, że wieszaczek, który podarowałam mu w czasie jego poprzedniej wizyty, wisi u niego w pokoju i codziennie na niego patrzy :)
A teraz już zdjęcia.
Na początek zakładka. Z jednej strony, tej ciemniejszej polakierowałam ją "touch me". Drugą stronę pokryłam matowym Fluggerem, ponieważ zauważyłam, że zakładki pokryte "touch me" na jasnych kolorach, brudzą się.
A to jajo z dwóch stron. Lakierowałam je werniksem szklącym. Zdjęcie niezbyt dobre, bo robiłam komórką. Baterie w aparacie odmówiły posłuszeństwa, a ja szybko musiałam zrobić zdjęcia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)