wtorek, 24 maja 2011

Musiałam go mieć

Wzór tego naszyjnika już dawno wpadł mi w oko. Jest on dość popularny i często pojawia się w sieci. Ma tę zaletę, że można go w różny sposób modyfikować, zmieniając wielkość koralików. W zależności od rodzaju i koloru użytych koralików można uzyskać ciekawe efekty.

Gdy tylko go zobaczyłam, bardzo chciałam upleść sobie ten naszyjnik. Jednak od zamiaru do wykonania minęło sporo czasu. Głównym problemem były koraliki i moja nieumiejętność ich kupowania. Wzór jest koralikożerny, mój budżet bardzo skromny i przy składaniu zamówień zawsze zamawiałam zbyt mało koralików w danym rodzaju.
Bo jak już kiedyś wspominałam, zamawiając chciałam mieć jak najwięcej kolorów i rozmiarów. W rezultacie wszystkiego było za mało i nic ciekawego nie mogłam z tego upleść.

Tym razem składając zamówienie udało mi się utrzymać moją fantazję w ryzach i oto jest rezultat.
Ponieważ to mój pierwszy taki naszyjnik, nie uniknęłam pewnych błędów. Teraz troszkę inaczej rozmieściłabym wzór i użyła trochę więcej większych koralików. Zrobiłabym też naszyjnik nieco dłuższy, bo ten układa się dość blisko szyi a ja mam coś takiego, że nie lubię krótkich ozdób, mam wrażenie, że coś mnie dusi, chociaż to tylko moje subiektywne odczucie.
Z tego samego powodu nie noszę bluzek ani sweterków z dekoltem w łódkę.
Jednak to wszystko, to tylko drobne szczegóły, następnym razem będzie lepiej.

A teraz z dumą prezentuję mój naszyjnik. Oto on.




Zdjęcia niestety takie sobie, ale chciałam szybko pokazać moje dzieło a lepsze zdjęcia wymagałyby dłuższych zmagań z aparatem.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających.

piątek, 13 maja 2011

Bransoletka do kompletu

Chyba prawie rok temu zrobiłam sobie komplet, naszyjnik i kolczyki. Teraz postanowiłam dorobić do niego bransoletkę.Technika jest trochę inna, ale wygląda prawie identycznie.
Niestety, bransoletka okazała się dla mnie za duża. Na szczęście pewna Miła Osoba szybko się nią zaopiekowała :) . Aniu, dziękuję .
Teraz muszę zrobić taką bransoletkę dla siebie, tylko zabrakło mi czerwonych kuleczek i muszę gdzieś je wyczaić :)



W poprzednim wpisie chwaliłam się, że wygrałam jeszcze jedno candy. I dziś, mimo, że to piątek 13-tego, spotkała mnie miła niespodzianka. Listonosz przyniósł moją wygraną w candy u Joanki.
Przepiękne kamyki, zegarek do samodzielnego zrobienia, który zawsze chciałam mieć i przepiękny labradoryt, najpiękniejszy, jaki kiedykolwiek miałam w rękach.
Cieszę się strasznie i co jakiś czas oglądam sobie moje nowe kamyki.
Zdjęcie niezbyt dobre, ale chciałam się jak najszybciej podzielić moją radością.


Pozdrawiam wszystkich odwiedzających.

niedziela, 8 maja 2011

Cuda się zdarzają

Wspominałam nie raz na blogu, że nie mam szczęścia w grach losowych i nigdy nic nie wylosowałam. I oto stał się cud. Wygrałam w candy. Cud był tym większy, że wygrałam nawet nie raz, a dwa razy. I żeby było jeszcze ciekawiej do obydwu wygranych candy zapisałam się tego samego dnia :)

I oto przedwczoraj po południu nadeszła jedna z moich nagród, wspaniała włóczka wygrana u Beti. Bardzo się z tej nagrody cieszę, bo mam ostatnio fazę na chusty estońskie, a ta włóczka jest do do tego celu idealna.






Drugie candy wygrałam u Joanki, ale nagrodą się pochwalę, jak do mnie przyjdzie.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy tutaj zaglądają, bardzo dziękuję za komentarze, które jak wiecie, bardzo motywują do dalszej pracy

wtorek, 3 maja 2011

Pamiątki z Polski

Parę dni temu razem z córką spotkałyśmy się z naszym znajomym z Japonii. Na pamiątkę otrzymał od nas zakładkę w ludowe wzory i dwa jaja. Jedno prezentowałam już wcześniej (to z kurkami), dzisiaj będzie drugie. Znajomemu prezent się spodobał, był bardzo zainteresowany w jaki sposób robi się takie rzeczy.

Zauważyłam, że Japończycy cenią rękodzieło. Prezent zrobiony własnoręcznie cieszy się u nich dużym uznaniem, chyba właśnie dlatego, że ktoś zadał sobie trud, aby coś samodzielnie dla nich przygotować. Niestety mam wrażenie, że u nas obdarowanie kogoś własnoręcznie wykonanym prezentem nie jest tak docenione, czasami może być uznane wręcz za skąpstwo ( zrobił sam jakieś dziadostwo, bo chciał oszczędzić ). Oczywiście nie wszyscy tak myślą. Rękodzieło potrafią docenić osoby, które same się tym zajmują:)
Trochę się to zaczyna zmieniać i mam nadzieję, że wkrótce i u nas własnoręcznie wykonany prezent będzie najcenniejszy. Tym bardziej, że w naszą pracę wkładamy wiele serca.
Dlatego też bardzo mi było miło, gdy nasz Japończyk powiedział mi, że wieszaczek, który podarowałam mu w czasie jego poprzedniej wizyty, wisi u niego w pokoju i codziennie na niego patrzy :)

A teraz już zdjęcia.
Na początek zakładka. Z jednej strony, tej ciemniejszej polakierowałam ją "touch me". Drugą stronę pokryłam matowym Fluggerem, ponieważ zauważyłam, że zakładki pokryte "touch me" na jasnych kolorach, brudzą się.





A to jajo z dwóch stron. Lakierowałam je werniksem szklącym. Zdjęcie niezbyt dobre, bo robiłam komórką. Baterie w aparacie odmówiły posłuszeństwa, a ja szybko musiałam zrobić zdjęcia.