wtorek, 30 listopada 2010

W ramach ćwiczeń

Przedstawiam efekt ostatnich ćwiczeń . Naszyjnik ma może niezbyt ciekawe kolory, ale akurat takie koraliki miałam pod ręką. Jak już kiedyś wspominałam, nie potrafię zrobić racjonalnie zakupów biżuteryjnych. Chciałabym mieć dużo różnych koralików i półfabrykatów i w efekcie zamawiam zbyt wiele różnorodnych rzeczy, za to w zbyt małych ilościach, bo na więcej brakuje budżetu :)
A później nic konkretnego z tego nie mogę zrobić, bo nie starcza koralików.
Próbuję z tym walczyć, ale nie bardzo mi to wychodzi :)


czwartek, 25 listopada 2010

Moja Haruni i candy u Poohatki

Od dłuższego czasu zachwycałam się chustami i szalami estońskimi, których zdjęcia pojawiały się na blogach. Ja też chciałam zrobić sobie coś takiego, jednak wydawało mi się, że z moimi umiejętnościami nie podołam wyzwaniu.
W końcu postanowiłam spróbować i dzięki pomocy dziewczyn z forum Maranty wreszcie ją mam.

Oto moja chusta Haruni.

Nie do końca jest taka jak chciałam. Marzyła mi się z cieniutkiego moherku, wyglądająca jak utkana przez pająka. Ponieważ jednak nie miałam takiej włóczki, wzięłam to, co było w domowych zapasach. Chustę wykonałam z jakiegoś przedpotopowego akrylu. Obawiałam się, że będzie trochę za gruba i toporna, jednak po przeprasowaniu wyrobu w celu nadania kształtu, włóczka zmiękła i zrobiła się znacznie delikatniejsza, niż pierwotnie była.

Nieskromnie powiem, że jestem z mojej pracy bardzo zadowolona, gdyż jak już wspominałam, wydawało mi się, ze nie poradzę sobie z takim wyzwaniem.
Tylko teraz nie mam pojęcia jak ją użytkować. Preferuję raczej styl sportowy i nigdy nie nosiłam chust ani szali. Na kimś innym takie dodatki bardzo mi się podobają, jednak sama nie bardzo się w tym widzę.
Chyba muszę poczekać do lata, może wtedy jakoś się przekonam. Póki co, cieszy mnie samo posiadanie chusty :)

Tu w całej okazałości.





A tu jeszcze dwa zbliżenia wzoru.





Zdjęcia trochę kiepskie, niestety pogoda nie sprzyja fotografowaniu. Nie sprzyja z resztą niczemu.
Bardzo mnie to martwi, ale nie mogę niestety dłubać swoich różności tyle, ile bym chciała. Mam bardzo słabe oświetlenie przy moim stanowisku pracy, czyli kuchennym stole. Wzrok też już nie taki jak kiedyś, więc muszę znacznie ograniczyć decoupage, czy też robienie biżuterii.
Jedynie, nad kanapą mam lampkę, która daje niezłe światło i sprzyja to właśnie szydełkowaniu, lub robieniu na drutach. Byle do wiosny, wtedy będzie można oddać się robótkom bez ograniczeń oświetleniowych.

A na poprawę humoru mozna się zapisać na candy u Poohatki. Do wygrania tajemnicze gliniaczki :)
Zapisy do 14 grudnia.

Poohatko, dziękuję Ci za zaproszenie.

Pozdrawiam wszystkich odwiedzających.

sobota, 20 listopada 2010

Butelka retro z damami

Na wstępie chciałabym jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy wypowiedzieli się pod poprzednim postem. Wszystkie opinie są dla mnie bardzo cenne.

Wprawdzie ostatnio zajmuję się głównie biżuterią, ale żeby nie wyjść z wprawy zrobiłam butelkę retro. Ćwiczyłam na niej różne techniki w tym również reliefy, które nie wychodzą mi najlepiej.
Nie mam "pewnej ręki", gdy mam zrobić jakiś wzór konturówką ręka mi się trzęsie, jakbym nadużywała mocnych trunków :) .
Na szczęście tym razem jakoś się udało i relief wygląda nie najgorzej.

Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mojego bloga.




piątek, 12 listopada 2010

Wszędzie króluje sutasz

Buszując ostatnio po artystycznych blogach i przeglądając robótkowe fora muszę stwierdzić jak w tytule. Wszędzie króluje sutasz, a właściwie biżuteria wykonana przy użyciu tego sznurka.
Jest ona bardzo pracochłonna i efektowna. Wydaje mi się również, że nie jest to technika, którą bardzo trudno opanować, bo już pierwsze prace kobitek są udane.

Jako niespokojny duch, poszukujący ciągle czegoś nowego, zastanawiałam się, czy nie przyłączyć się do drużyny sutażystek. Ponieważ jednak niespecjalnie lubię szyć, postanowiłam próbę zmierzenia się z tą techniką zostawić na później.

Chciałam jednak spróbować czegoś nowego, a że wire wraping odpadł w przedbiegach (technika cudna, tylko chyba nie na moje zdolności i wyobraźnię) pozostało mi tylko jedno.

Od pewnego już czasu podziwiałam szydełkową biżuterię Edery i inspirując się nią postanowiłam coś stworzyć. Sporo czasu zajęło mi rozpracowanie, jak to ugryźć. Nie wiem dlaczego ubzdurałam sobie, że złote lub srebrne części wykonane są z cienkiego drucika. Dość długo trwałam w takim przekonaniu, aż w końcu oglądając po raz kolejny jej prace, doznałam olśnienia.
I zrobiłam swoją biżuterię.






Zdaję sobie sprawę, że moja biżuteria nie umywa się do jej cudeniek. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że sama nie wiem, co o moich tworach mam myśleć.
Raz wydaje mi się bardzo nieskromnie, że są śliczne. Natomiast innym razem wydają mi się paskudne, bazarowe i straszliwie kiczowate. Ponieważ ostatnio przeważa u mnie to drugie przekonanie, postanowiłam wstrzymać się z dalszym powiększaniem kolekcji.
Pomysłów mam jeszcze trochę, ale po co robić coś, co być może jest okropne.

Dlatego mam wielką prośbę do osób odwiedzających mojego bloga.
Gdybyście mogli i gdyby Wam się chciało napisać tak szczerze, czy tego typu biżuteria Wam się podoba.
Ale najbardziej zależy mi właśnie na szczerości. Nie będzie mi przykro, jeśli Wasze oceny będą negatywne. Będę Wam wdzięczna, że uchroniliście mnie przed dalszą produkcją koszmarków i nie tracę czasu na głupoty.

Na koniec jeszcze zbliżenie jednych kolczyków. Więcej zdjęć można obejrzeć na moim biżuteryjnym blogu.


Pozdrawiam serdecznie moich wszystkich Gości.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Blogger działa !!! Wróciłam

Dawno mnie tu nie było, a właściwie byłam, ale nie mogłam dodawać nowych wpisów.
Już wcześniej wspominałam parę razy, że mam problemy z bloggerem.
Nie mogłam automatycznie dodawać blogów do obserwowanych, nie wszędzie udawało mi się zostawiać komentarze na blogach. Aż w końcu nastąpił taki dzień, że w ogóle przestał mi się wczytywać blogger. Nie mogłam też logować się do Google, bo jest to z sobą powiązane.
Mąż długo i dzielnie próbował się uporać z problemem, ale mimo, że trochę się zna na komputerowych zawiłościach, nie mógł sobie poradzić.
Już myślałam, że straciłam możliwość prowadzenia bloga, zastanawiałam się nad przenosinami w inne miejsce, ale w końcu blogger działa.
Dzięki pomocy życzliwych użytkowników forum Maranty, którzy naprowadzili męża na właściwy trop, od dziś znów mogę tu pisać. Z tego miejsca jeszcze raz pragnę im serdecznie podziękować.

Jeśli chodzi o moje rękodzieło, to ostatnio powstało trochę prac, ale ponieważ i tak nie miałam ich gdzie pokazać, nie robiłam im zdjęć.
Dziś pogoda paskudna, ciemno, szaro i buro, więc nie mogłam sfotografować mojej biżuterii.
Żeby jednak wpis nie był taki łysy, cyknęłam zdjęcia kilku bluzkom, zrobionym na szydełku lub drutach. Wyszły marnie i do pokazania nadają się tylko dwa.


Topik z szydełkowych elementów, który zrobiłam parę lat temu.



Tunika na drutach z Sonaty. Przepraszam za modelkę (to ja :) ), ale nie posiadam manekina.